Felietony i wywiady

Obligacje korporacyjne to nie lokaty bankowe

Opublikowano: 16 września 2013 o 08:24

Papiery dłużne spółek mogą być dla drobnych inwestorów doskonałą okazją do wyższego zarobku niż na depozycie w banku. Przed podjęciem decyzji o ulokowaniu swoich oszczędności powinni oni jednak uświadomić sobie potencjał większych zysków niesie również ze sobą ryzyko strat, nawet w przypadku uznawanych za bezpieczne obligacji.

Seria obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej do rekordowo niskiego poziomu (2,50 proc. w przypadku głównej stopy referencyjnej) spowodowała, że w bankach nie tylko potaniały kredyty. Również oprocentowanie lokat spadło do poziomów, które nie zapewniają już satysfakcjonującego zysku. Co więcej, gdyby nie niska inflacja w okolicach 1 proc., to posiadacze depozytów ponosiliby realne straty. Nic więc dziwnego, że ostatnich miesiącach można zauważyć wyraźny spadek wysokości środków zgromadzonych na lokatach. Inwestorzy szukają po prostu alternatywnych form lokowania pieniędzy, które przyniosą im wyższe zyski.

Obligacje firm dają wyższe zyski od lokat

Jedną z nich z pewnością mogą być dla nich obligacje korporacyjne, czyli papiery dłużne emitowane przez spółki, notowane na warszawskim rynku Catalyst. Zyski, które zapewniają w zdecydowanej większości są wyższe od tych, które obecnie można mieć z bankowych lokat.

Spójrzmy na przykład: oprocentowanie lokat w zależności od terminu ich zapadalności waha się w okolicach 3 proc. w skali roku, rzadko przekracza 3,5 proc. Z kolei ostatnia duża oferta obligacji PKN Orlen przeznaczonych dla inwestorów indywidualnych zawierała propozycję oprocentowania na poziomie WIBOR 6M plus 1,5 pkt. proc. marży, czyli w sumie około 4,2 proc. w skali roku.

Nic więc dziwnego, że propozycja koncernu naftowego cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem, podobnie zresztą, jak emisje dużej spółki chemicznej PCC Rokita. Ta dolnośląska firma przeprowadziła już pięć emisji obligacji dla drobnych inwestorów i planuje kolejne. Do tej pory mogli oni liczyć na stałe oprocentowanie czteroletnich papierów w wysokości 6,8 proc. w skali roku.

Jak widać, różnica potencjalnych zysków pomiędzy lokatami a obligacjami korporacyjnymi jest znacząca. Czy jest to jednak wystarczający argument, by zdecydować się na ulokowanie oszczędności w papierach dłużnych spółek?

Wysoki procent to jednak nie wszystko

Kluczem do odpowiedzi na to pytanie powinien być poziom bezpieczeństwa oszczędności. Przynajmniej teoretycznie najlepiej środki są chronione na lokacie, bo nawet gdyby bank upadł, to dostaniemy zwrot pieniędzy z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Inaczej wygląda sprawa w przypadku obligacji korporacyjnych. Podstawowa różnica w porównaniu do depozytu bankowego wygląda tak, że w ich przypadku mamy już do czynienia z ryzykiem inwestycyjnym.

Przykładów nie trzeba szukać daleko. W ostatnich tygodniach na rynek trafiło sporo informacji na temat tego, że kolejne spółki mają problemy z terminową spłatą zobowiązań wobec inwestorów, którzy kupili ich obligacje. Niektóre złożyły nawet wnioski o upadłość, a więc tym samym wierzyciele – jeżeli w ogóle odzyskają swoje pieniądze – to przyjdzie im na nie długo czekać.

Takie sytuacje mają zwykle miejsce w przypadku spółek, które traktują rynek Catalyst jako ostatnią deskę ratunku, by pozyskać środki finansowe. Nie mają własnych oszczędności, są już mocno zadłużone, a o kolejne kredyty dość trudno. Wówczas chcą przyciągnąć inwestorów obietnicą bardzo wysokich zysków z obligacji, nawet rzędu kilkunastu procent w skali roku.

Co zrobić, by uniknąć strat?

Powyższe przykłady nie oznaczają jednak, że rynek Catalyst niesie ze sobą bardzo duże ryzyko i nie warto na nim inwestować. Wręcz przeciwnie. O takich negatywnych sytuacjach warto jednak pamiętać, ku przestrodze. Inwestorzy nie powinni wybierać spółek tylko ze względu na oferowane oprocentowanie.

Co się zatem liczy? Dla drobnego inwestora największe znaczenie powinno mieć przede wszystkim to, w jaki sposób spółka buduje wobec niego swoją wiarygodność. Indywidualni gracze powinni więc szukać ofert firm o ugruntowanej pozycji rynkowej z dobrymi wynikami finansowymi. A do tego takich, dla których obligacje są tylko jednym ze źródeł dość zdywersyfikowanego finansowania. Ponadto, gdy spółka jest już od jakiegoś czasu obecna na Catalyst i do tej pory posiadacze obligacji nie mieli z nią żadnych problemów, to tym lepiej. Jeżeli inwestor zapomni o tych zasadach, to można założyć, że ryzyko strat znacznie wzrośnie.

W najbliższych miesiącach drobni gracze znów dostaną możliwość zainwestowania oszczędności w papiery dłużne firm. Bardzo prawdopodobne, że będą wśród nich duże i znane koncerny, jak np. KGHM. To szansa na wyższy zysk.